aaa4 |
Wysłany: Pon 12:30, 13 Sie 2018 Temat postu: |
|
ietrze ruszylo strumieniem, swiatlo sie rozpadlo, polysk czegos, kogos niknal. W ciemnosci pojawilo sie zagrozenie, ktore Leonie powstrzymywala. Teraz ducha juz nie bylo, w jego miejsce nadciagala niszczycielska sila. Niechetna, wroga. Zrobilo sie zimno, chlod napieral na Meredith ze wszystkich stron. Niby w porannej mgle nad morzem pojawil sie przykry zapach soli, ryby, dymu. Znow byla w grobowcu. Chciala uciekac, choc nie wiedziala przed czym, od czego. Ruszyla do drzwi.
Cos pojawilo sie za jej plecami. Czarna postac, dziwaczny stwor. Prawie czula jego oddech na karku, obloczki bialej pary w lodowatym powietrzu. Kamienna nawa sie wydluzala, drewniane drzwi oddalaly, coraz mniejsze i nieosiagalne.
Raz, dwa, trzy, Baba-Jaga pa... trzy! Ide po ciebie!
Cos ja doganialo, nabieralo szybkosci w cieniach, gotowalo sie do skoku. Ruszyla biegiem na drzacych nogach, strach dodawal jej sil. Buty slizgaly sie na kamieniu. A tamten oddech, tuz za nia, blisko.
-Zaraz cie zlapie!
Rzucila sie na drzwi, bolesnie lupnela ramieniem we framuge. Stwor byl tuz-tuz, czula za soba laskotanie jego szczeciny, smrod zelaza i krwi oblepil jej skore, czolo i podeszwy stop. Szarpala klamka, pchala drzwi i ciagnela, nic z tego, nie ustepowaly.
Zadudnila w nie piesciami. Nie obejrzy sie za siebie, nie chce napotkac spojrzenia przerazajacych niebieskich oczu.
Nagle cisza wokol zyskala glebie. Meredith wiedziala, co teraz bedzie: zacisnie jej palce na szyi. Zimne, wilgotne dlonie. Wbije w skore twarde szpony.
Owional ja zapach morza, wciagnal w smiertelna otchlan. |
|