 |
www.kocipietka.fora.pl Forum dla wszystkich.Zapraszam
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
aaa4
Dołączył: 31 Lip 2018
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Pon 12:31, 13 Sie 2018 Temat postu: leb |
|
|
-To jeszcze nie wszystko - odezwal sie w koncu Hal. Ruchem glowy
wskazal zdjecie w ramce, lezace na biurku. - Dobrze sie domyslam, prawda?
Meredith usiadla, podciagnela koldre.
-Dobrze sie domyslasz.
Widzac, ze nie jest gotowa na rozmowe o tej sprawie, Hal postanowil zmienic temat. Usiadl, opuscil nogi na podloge.
-Przyniesc ci cos? Moze jakies picie?
-Przydalaby sie szklanka wody.
Zniknal na chwile w lazience i wrocil z dwiema szklankami do mycia zebow. Z minibaru wyjal dwie butelki wody mineralnej, po czym wrocil pod koldre.
-Prosze uprzejmie.
-Dzieki. - Meredith pociagnela wode prosto z butelki. - Jeszcze do niedawna wiedzialam tylko, ze rodzina mojej matki mogla pochodzic z poludnia Francji i ze w czasie drugiej wojny swiatowej albo niedlugo potem wyemigrowala do Ameryki. Mam fotografie mezczyzny, ktory wedle wszelkich znakow na niebie i na ziemi, jest moim prapradziadkiem. Pozuje we francuskim mundurze. Zdjecie zrobiono na placu w Rennes-les-Bains, w tysiac dziewiecset czternastym. Jakos musial trafic do Milwaukee, ale poniewaz nie znalam jego nazwiska, nie moglam duzo zdzialac. Bardzo duzo w tych stronach Europejczykow, naplywali przez caly dziewietnasty wiek. Pierwszy przybyl tam Jacaues Veau, francuski kupiec, ktory ustanowil punkt wymiany towarow na urwisku, gdzie spotykaly sie [link widoczny dla zalogowanych]
rzeki: Milwaukee, Menomonee i Kinnickinnic.
Opowiedziala Halowi z grubsza o tym, co odkryla od przyjazdu do Domaine de la Cade, trzymajac sie wylacznie faktow. Wyjasnila, dlaczego zabrala fotografie z holu, i wspomniala o utworze fortepianowym, ktory odziedziczyla po babce, Louisie Martin. Ani slowem nie zajaknela sie o kartach. Po wczesniejszej rozmowie w barze miala tego tematu serdecznie dosyc. Poza tym nie chciala Halowi akurat teraz przypominac o stryju.
-Doszlas do wniosku, ze twoj nieznany zolnierz nosil nazwisko Ver-nier.
-Rodzinne podobienstwo rzuca sie w oczy. Karnacja, rysy twarzy... Moze byc mlodszym bratem albo kuzynem, ale mnie sie wydaje, biorac pod uwage daty i jego wiek, ze jest potomkiem w prostej linii. Synem. - Usmiechnela sie zadowolona. - Jak schodzilam na kolacje, przyszedl list od Mary. Napisala, ze w rejestrach cmentarnych w Mitchell Point, w Milwaukee, znajduje sie nazwisko Vernier.
-Jego ojcem byt Anatol Vernier?
-Tego nie wiem. Wlasnie zamierzam sie dowiedziec. Moze byc synem Leonie.
-Wtedy nie nazywalby sie Vernier.
-Chyba ze nie wyszla za maz.
-Faktycznie.
-Proponuje ci uklad. Jutro najpierw ja porozmawiam z pania O'Donnell, a potem ty mi pomozesz przesledzic losy Vernierow.
-Umowa stoi - rzucil lekko, choc w jego glosie na nowo pojawilo sie napiecie. - Wiem, ze wedlug ciebie, przesadzam, ale naprawde bardzo licze na twoja pomoc. Doktor O'Donnell przyjdzie o dziesiatej.
-Mhm... - sapnela miekko. Oczy jej sie zamykaly. - Pewnie rzeczywiscie latwiej sie dogada z kobieta.
Coraz trudniej bylo Meredith utrzymac otwarte powieki, wiec przestala z nimi walczyc i powoli odplynela w [link widoczny dla zalogowanych]
Srebrny ksiezyc wedrowal po czarnym niebie, a daleko w dolinie dzwon odmierzal mijajace godziny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|